Wybaczcie moi drodzy tą chwilową nieobecność. Powody? Cóż, problemy techniczne, można by to tak ująć. Mój laptop niestety jak się okazuje, lata młodości ma już za sobą i zaczyna chwilami świrować. Najpierw się zacinał, nie chciał uruchomić internetu, aż w końcu całkiem padł. Na szczęście udało się go odratować, teraz śmiga jak należy, ale niestety utraciłam część plików na dysku. W tym niektóre z moich zdjęć i dokumentów - m. in tych które zawierały notki na bloga. Możecie więc sobie wyobrazić jak mnie to wkurzyło. No ale cóż, nic już na to nie poradzę. Jak to się mówi, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, prawda?
Miałam dla was przygotowane coś innego, ale dzisiaj stanie w końcu na "kosmetycznych ulubieńcach maja 2013". Powiem wam, że ostatnio jakoś więcej testuje nowych kosmetyków. Wcześniej to bywało u mnie tak, że miałam jeden balsam, jedną maskarę, jeden podkład... i tak dalej, i nowe kupowałam dopiero jak mi się skończyły. Ale w ciągu ostatnich kilku miesięcy jakoś nie mogę się oprzeć kupowaniu i testowaniu nowości. Wpływ blogów kosmetycznych i forum wizaż chyba ^^ Na (nie)szczęście fundusze mam dość ograniczone, także też nie mogę jakoś zbytnio szaleć. Także jeśli tak jak ja, zwykle szukacie dobrych i tanich kosmetyków to zapraszam do zapoznania się z tym co mnie ostatnio zachwyciło. Może akurat komuś coś wpadnie w oko :)
1. Garnier Ultra Doux, Odżywka Awokado i Masło Karite. Mój hicior od wielu, wielu... lat? Właściwie nie wiem jak długo już jej używam, na pewno zużyłam już mnóstwo opakowań... i z pewnością kupie kolejne. Przetestowałam już mnóstwo odżywek do włosów, a mojej naturalnie kręconej szopie trudno dogodzić. Ta sprawdza się świetnie. Moje włosy po niej są mięciutkie, nie plączą się - a wręcz przeciwnie są gładziutkie, tak że mogę je bez problemu przeczesać samymi palcami (a warto tu zaznaczyć, że grzebieniem włosy czeszę bardzo rzadko, żeby ich nie puszyć). Do tego świetnie pachnie, jest w miarę wydajna i tania. Używam jej zwykle na zmianę z odżywkami z Alterry, które jednak ciężej mi dostać, bo nie mam pod ręką Rossmana. Kocham ją i polecam wszystkim, nie tylko kręconowłosym <3 (a i wielkie plus - nie zawiera silikonów! :))
2. Nivea Flexible Curls, balsam do loków. Zdecydowanie najlepszy produkt do okiełznania moich kręconych włosów. Również używam go niezmiennie od długiego czasu. Nic innego nie działa tak dobrze na moje kręciołki. Bez niego mam po prostu szopę na głowie, a nie loki - naprawdę. Świetnie podkreśla naturalny skręt, włosy po nim nie puszą się, do tego ładnie pachnie i jest baaardzo wydajny. Czyli wszystko to czego potrzebuje od produkty do okiełznania włosów. A uwierzcie mi, próbowałam już wielu balsamów i pianek i nie wszystkie spełniają swoje zadanie. :)
3. Marion, płyn do kręconych włosów. Kupiony stosunkowo niedawno za opinią z któregoś bloga. I jestem z niego bardzo zadowolona. A zwykle trudno dogodzić mi w kwestiach włosowych. Świetnie podkreśla naturalny skręt, nie skleja włosów i nie obciąża. Ja zwykle go używam do ujarzmienia rano włosów suchych. I bardzo dobrze się sprawdza. Długo nie chodziłam w rozpuszczonych włosach, bo nie potrafiłam ich rano ujarzmić, a ten płyn w końcu mi w tym pomaga ;) Co prawda zapach bo jakimś czasie zaczyna mnie drażnić, ale dla efektów warto ;)
1. Rossmann, Alterra, olejek do masażu Migdały i Papaja. Cudowny! <3 To chyba moja trzecia buteleczka i zdecydowanie nie ostatnia. Niestety ubolewam nad tym, że mi się już skończył, a nie mam w pobliżu Rossmanna, ale jak tylko pojadę do Krakowa to z pewnością się zaopatrzę w kolejne opakowanie. Sprawdza się w wielu aspektach. Przede wszystkim olejowałam nim włosy i zdecydowanie najlepiej się sprawdza z wszystkich olejów jakie stosowałam (no dobra, było ich co prawda nie wiele, ale jednak :D). Włosy po nim były mięciutkie, nawilżone i cudownie pachnące. Jest idealny również jako serum do końcówek - zdecydowanie najlepszy produkt do okiełznania puszących końcówek! No i świetnie nawilża skórę, co prawda najrzadziej używałam go w ten sposób, bo wolałam go zostawić do włosów, ale jeśli już to robiłam to moja skóra była nawilżona i pachnąca. Po prostu cudowny kosmetyk uniwersalny! <3
2. Biedronka, BeBeauty, peeling do ciała winogrono. Mój ulubiony ostatnio peeling. Kosztował jakieś grosze w Biedronce, więc wzięłam go bez zastanowienia i sprawdzał się świetnie. Ma dość sporo drobinki - czyli to co lubię. dobrze ściera naskórek, nie podrażnia skóry, a poza tym obłędnie pachnie! Jedyny minus? Bardzo słaba wydajność, mi starczyło może na jakieś pięć użyć :c
1. Maybelline, Eye Studio, Lasting Drama, eyeliner w żelu - Od kilku miesięcy jestem wielką fanką kresek na powiekach. Nie posiadam wielkich umiejętności jeśli chodzi o makijaż. Czarna kreska i wytuszowane rzęsy to szczyt moich możliwości, ale w sumie mi to póki co wystarcza. Pierwszy eyeliner jaki miałam był w pisaku i o dziwo, miałam z nim problemy. Potem przeniosłam się na produkty w żelu... i póki co przy takowych zostanę. Ten z Maybelline jest świetny. Dobrze się rozprowadza, nie szarzeje, nie pęka, ma świetną, głęboką czerń, która utrzymuje się cały dzień... właściwie nie mam co złego powiedzieć na jego temat. Zdecydowanie był to mój ulubieniec miesiąca :) Jest świetny :)
2. Catrice, Ultimate Colour, szminka odcień: 190 The Nuder The Better. - Jest to taki nudziak. Właściwie pierwszy w mojej kolekcji szminek - bardzo skromnej swoją drogą, bo ich fanką też jestem od niedawna. I jestem zachwycona tą szminką. Próbowałam już kilku z różnych firm, ale póki co ta z Catrice jest moim ulubieńcem. Ma świetną kremową konsystencję, dzięki czemu nie podkreśla suchych skórek na ustach z którymi mam często problem (wiecznie przygryzam wargi ^^). Mam wrażenia, że nie dość że nie wysusza to wręcz nawilża usta. Ma matowy kolor, jest to taki nudziak, ale wchodzący bardziej w róż, niż w brąz. Dzięki czemu nawet na mojej bladej skórze nie wygląda trupio :D I obłędnie pachnie! Jeszcze żadna ze szminek których próbowałam tak świetnie nie pachniała! :)
(Mam też dwa inne odcienie z tej serii i nie wiem czemu już nie są takie świetne, nie są tak kremowe i w porównaniu do tej podkreślają suche skórki - nie mam pojęcia od czego to zależy, w każdym razie tą polecam!)
2. Nivea Fruity Skine, Pomadka nawilżająca: Strawberry - Najlepsza jeśli nie mam ochoty nakładać szminki. Nadaje ustom bardzo ładny lekko czerwony odcień, a poza tym nawilża usta - nie jakoś rewelacyjnie, ale zawsze jest to lepsze od szminki. Poza tym ma genialny owocowy posmak! A ja uwielbiam truskawki! Właściwie cały miesiąc miałam na ustach albo tą Niveę albo nudziaka z Catrice. I obie są świetne :)
1. Catrice, Defining Blush, Róż do policzków, odcień: 030 Love&Peach - Jest to taki bardzo ładny koral (zdjęcie drugie lepiej oddaje kolor). Właściwie jest to mój pierwszy róż z tej firmy (dotychczas byłam wierna różom Essense), ale bardzo jestem zadowolona. Jest świetnie napigmentowany - tak, że czasem nawet jedno pociągnięcie pędzlem po policzku było za mocne. Ale dzięki temu jest super wydajny. Używam go już jakieś dwa miesiące, a jak widzicie prawie nie widać zużycia. Dość trwały - cały dzień w szkole wytrzymywał ^^ No i cena w stosunku do jakości i wydajności genialna ;)
2. Pease, Long Cover Fluid, Podkład kryjący, odcień Porcelana - właściwie jest to mój pierwszy produkt tej firmy. Szukałam jakiegoś podkładu, akurat była promocja, a do tego okazało się, że w palecie barw jest w końcu coś dla totalnych bladziuchów jak ja. Jeśli któraś z was też ma strasznie bladą twarz to dobrze wie jak trudno znaleźć podkład w odpowiednim odcieniu. Większość produkowanych przez firmy najjaśniejszych kolorów i tak jest za ciemna. A tu w końcu mamy odcień który... naprawdę jest porcelanowy. Jest to podkład kryjący... no nie powiedziałabym że mocno kryje. Pryszczy i większych zaskórniaków porządnie nie zakryje, jednakże genialnie poprawia koloryt mojej skóry (odcień idealny dla mnie!), długo się utrzymuje, raczej nie podkreśla suchych skórek, ma trochę zbyt chemiczny zapach, ale ja się już przyzwyczaiłam. A że nie kryje? Trudno, wystarczy do tego podkład Kobo (opinia niżej) i jest to duet idealny :)
3. Kobo Professional Ideal Cover Make Up, odcień: 402 Nude Beige - teoretycznie jest to podkład. No właśnie teoretycznie, bo w praktyce by nałożyć go na całą twarz jest za ciężki. Za to jako korektor - ideał! Mam niestety bardzo często problemy z wypryskami, wągrami czy innymi niespodziankami i próbowałam już różnych korektorów. Żaden inny nie sprawdził się w tej roli tak dobrze jak ten podkład. Jak dla mnie idealnie kryje wszelakie niedoskonałości. Poza tym długo się utrzymuje i jest mega, mega wydajny! Mój poprzedni egzemplarz używałam jakieś... dziesięć miesięcy, właściwie dzień w dzień (oczywiście jako korektor, co w moim przypadku często zachodziło o przykrycie na przykład całej brody ^^) Rewelacyjny po prostu! <3 A i tu znowu producent zadbał o bladolicych! Posiadam odcień 402 i jest po prostu idealny. A z tego co wiem jest jeszcze 401 (w każdym razie nie było go w Naturze jak kupowałam swój), także każdy znajdzie coś dla siebie :)
A i jeszcze małe porównanie. Tak według producentów wyglądają odcienie dla bladolicych ^^ Jak doskonale widać różnica przeogromna!
Wszystko to są odcienie najjaśniejsze podkładów, które aktualnie mam w swoich zbiorach. Także teraz widzicie jak trudno dobrać odcień podkładu komuś z tak bladą cerą jak moja. Co z tego, że Rimmel Wake Me Up jest świetny (choć używam go dopiero jakiś drugi tydzień ^^) skoro jest zdecydowanie za ciemny. Tak samo Under Twenty Anti! Acne, świetnie sprawdzałby się jak krem tonujący (bo jest bardzo lekki) kiedy nie mam ochoty nakładać grubej warstwy ciężkiego podkładu, co z tego, skoro też jest... za ciemny (przynajmniej solo, z Pease wygląda nieżle ^^)! Duet Kobo + Pease sprawdza się póki co świetnie (zwłaszcza kolorystycznie!), ale jest to dość ciężki duet i już wiem, że na upalne, wakacyjne dni się raczej się nie nada.
Także tu pytanie do was. Znacie może jakieś kremy tonujące albo BB kremy które naprawdę mają jasny odcień? Chodzi mi o kolor który naprawdę nadaje się dla bladolicych, a nie tylko udaje jasny. Chętnie również posłucham jakie inne bladolice dziewczyny używają podkładów. Piszcie w komentarzach ;)
Pozdrawiam ciepło :*
PS. W środę wybywam na kilka dni do Krakowa, ale przed tym chcę napisać jeszcze jeden post. Co wolicie: Majowy Projekt Denko czy NIEkosmetycznych Ulubieńców Maja? :)
PS2. Na wszystkie zaległe komentarze odpowiem jeszcze dziś lub jutro. Przepraszam! :)
Z tych kosmetyków mam tylko tą pomadkę Nivei, całkiem fajna jest :) Chętnie wypróbuję, któryś z kosmetyków do włosów, a co do następnego posta to ja jestem za niekosmetycznymi ulubieńcami :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pomadki nivea <3 A od jakiegoś czasu przełamałam się co do kolorowych szminek :))
OdpowiedzUsuńuwielbiam olejek z alterry, świetnie wygładza moje włosy. pomadka z nivei to klasyk:)
OdpowiedzUsuńJakbym to skądś znała! Moja siostra mówi dokładnie to samo! :D
OdpowiedzUsuńJa filmów oryginalnych nie mam, za to mam je pobrane na dysku. Brakuje mi tylko drugiej części Księcia Półkrwi, bo ktoś mądry rozdzielił film na dwie części. ;x I w sumie nie wiem dlaczego mi jej brakuje. o.O Może kiedyś uda mi się pobrać cały film. ;)
Kolejki w księgarniach sama chciałabym zobaczyć, a nawet uczestniczyć w nich, choć może się wydawać to dość dziwne. ;d
Ciekawy pomysł na posta ;D Świetny masz wygląd bloga:D
OdpowiedzUsuń